Michal Caasmann zdecydowanie przekracza próg sklepu METRO w Düsseldorfie. Jego cel: dział alkoholi. Czego tam szuka? Typowego słowackiego sznapsa Slivovitz. Ściśle rzecz biorąc, nie ma go w menu restauracji Byliny ani w barze, ale jest teraz częścią rytuału po pracy: czy to toast za kolejny udany dzień z zespołem, czy przytulne spotkanie z gośćmi. Fakt, że tradycyjny napój pochodzi ze Słowacji, nie jest przypadkiem, ponieważ kraj ten odgrywa kluczową rolę jako dom Michała. W końcu zarówno restauracja, jak i bar mają słowacką nazwę, ponieważ Byliny oznaczają "zioła" w ojczystym języku Michała. A goście spotykają je nie tylko na talerzu lub w szklance, ale także jako rośliny na półkach lub na obrazach na ścianie. Po tym, jak Michał znalazł Slivovitz, kontynuuje rutynową wędrówkę przez alejki. Ma w głowie to, czego potrzebuje. Potrzebuje sera, musztardy figowej, syropu bazyliowego i cytryn do baru Byliny. Przez kilka następnych wieczorów serwuje letni deser serów i, zgodnie z letnimi temperaturami, domową lemoniadę z syropem bazyliowym i plasterkami świeżej cytryny.